Joga w stylu Mysore


Mysore to Mekka jogi dynamicznej. Ludzie przyjeżdżają tam na jogę z całego świata.
No bo kto nie chce praktykować u źródeł?
Jeśli w Mysore spotkasz na ulicy nie-Indusa będzie to człowiek jogi. Jeśli ktoś jogi nie praktykuje, może się tam strasznie towarzysko nudzić, choć mysore to piękne miasto.
Okazło się że jednak nie zwariowałam. Inni też to robili. Brali sobie przerwę od „prawdziwego życia”i przyjeżdżali do Indii na jogę. Wyzwalające i budujące odkrycie.
Choć to takie życie pod kloszem. Bezcenny czas wolności i beztroski. Jedynym i na dodatek przyjemnym obowiązkiem jest joga. Jest czas, aby się w nią zagłębić. Inne problemy dnia codziennego to czy dzisiaj ananas czy może papaja? A może dodatkowo kurs ajurwedy, żeby maksymalnie wykorzystać czas?
Joga jogą. Przebywając w Mysore również trudno nie zauważyć, że to biznes za którym stoją konkretne pieniądze.
W Mysore rządzi oczywiście ashtanga i „główna shala”. Większość osób przyjeżdża, aby praktykować właśnie tam. Choć miejsc do praktykowania ashtangi jest bez liku.
Mysore słynie również z jogi w stylu Mysore i nie dotyczy to tylko ashtangi. Jest to samodzielnie wykonywana seria asan jogi w shali pod okiem nauczyciela. Każdy praktykuje w swoim tempie i  wtedy można liczyć na korektę. Inna opcja to lekcje prowadzone, kiedy wszyscy praktykują w tym samym rytmie.
Nie chciałam się znaleźć w shali znanego guru wypełnioną po brzegi studentami jogi i asystentami. 
Styl jogi nie miał dla mnie większego znaczenia. Chciałam się czegoś nauczyć. Chciałam praktykować w małej grupie osób i mieć kontakt z nauczycielem. Szukałam nauczyciela, nie stylu jogi. Odkąd zaczęłam praktykować jogę zawsze ważny był nauczyciel.
Mój wybór był zwykłym trafem. Miałam szczęście. Moje poszukiwania jeszcze się dobrze nie zaczęły a już się zakończyły. Prana vashya shala jest jedną z lepszych rzeczy, jakie mi się przydarzyły. Wciąż do niej wracam.