Przekraczanie własnych granic


Czasem tak jest. Kochasz coś tak bardzo, że lecisz za tym na drugi koniec świata, płacisz za to każde pieniądze i wpadasz w ślepą uliczkę.
Kryzys dopadł mnie w połowie drugiego miesiąca praktyki. Początkowo wyglądało to na zwykłe przeziębienie: dreszcze, bóle mięśniowe, gorączka. Aspiryna i do łóżka.
Było popołudnie. Gorączka minęła, ciało dalej bolało, byłam całkowicie pozbawiona energii, mój umysł się zatrzymywał. Przyszedł czas żeby pójść do shali na wygięcia do tyłu. Kierując się zasadą:,, jeśli żyjesz, idziesz do shali” zdecydowałam, że pójdę. Ledwo chodziłam, wydawało mi się, że o praktykowaniu asan nie ma mowy.
Po krótkiej rozmowie nauczyciel poprosił, żeby nie rezygnować z praktyki.
Posłuchałam. Robiłam tyle ile mogłam. Była to praktyka jedyna w swoim rodzaju. Uważnie celebrując każdy ruch i oddech dociągnęłam do końca.
Po praktyce dalej byłam zmęczona, ale czułam się o wiele lepiej. Byłam zadowolona, że nie dałam za wygraną.
Następnego dnia obudziłam się i poszłam do shali na poranną jogę. Zadziwiające, ale nie było śladów zmęczenia i objawów dnia poprzedniego. Praktykowało mi się bardzo dobrze.
To cenne doświadczenie nauczyło mnie że:
Nawet jeśli czujesz ból i zmęczenie, lepiej podjąć trud i nie rezygnować z praktyki. Zrobić cokolwiek w granicach swoich możliwości. Następny dzień jest lepszy.
Nawet jeśli wydaje ci się, że nie masz już siły, jeśli chcesz to ją znajdziesz.
Twój umysł decyduje co robi twoje ciało. Z kolei to, co robi twoje ciało wpływa na stan twojego umysłu. Wszystko zaczyna się i kończy w twojej głowie.