Indie. Pierwsze kroki w Bangalore.
Była noc. Byłam w Indiach zupełnie sama.
Mój cały dobytek stanowił plecak ważący niespełna 15 kg i prawo pobytu w Indiach na pół roku, co zamierzałam w pełni wykorzystać.
Wzięłam taksówkę, żeby dostać się do hotelu.
Po raz pierwszy obserwowałam ulice i podtrzymując rozmowę z taksówkarzem, zastanawiałam się czy dojadę do hotelu.
Z tej podróży głównie pamiętam sterty śmieci i buszujące w niech psy i krowy.
Gdy dojechaliśmy na miejsce taksówkarz zażądał za kurs dwa razy więcej pieniędzy niż się wstępnie umawialiśmy i okazało się że główne drzwi do hotelu były zamknięte na cztery spusty za pomocą łańcucha i kłódki.
W środku było ciemno i nie wyglądało że tam przenocuję.
Zapytałam taksówkarza czy może mnie zwieść do innego hotelu.
Taksówkarz podszedł do drzwi wejściowych hotelu i zaczął walić w nie pięścią.
Obudził całą obsługę hotelową, śpiącą na podłodze w holu głównym. Było tego z dwadzieścia chłopa.
Nieważne. Dostałam klucze do pokoju i ja też w końcu mogłam iść spać.
Rankiem, po przebudzeniu podeszłam do okna.
Okno wychodziło na zwykłą ulicę. Na ulicy tętniło się życie.
Zrozumiałam sens zdania, które gdzieś wyczytałam: na Indie nie można się przygotować.
Ponownie zasunęłam zasłony i stwierdziłam, że potrzebuję drugiego podejścia do okna.
Wzięłam prysznic (wiadro z wodą i czerpak), zobaczyłam co jest w telewizji i ponownie wyjrzałam przez okno.
Powiedziałam sobie: jak już tutaj przyjechałaś, to musisz stąd jakoś wyjść.
Planowałam spędzić kilka dni w Bangalore, moim celem głównym był Mysore, gdzie miałam rozpocząć jogę.
Wiedziałam, że w Indiach bilety na pociąg kupuje się z kilkudniowym wyprzedzeniem, więc wzięłam rykszę i pojechałam na stację kolejową.
Kiedy zakup biletu na pociąg do Mysore został zwieńczony sukcesem, przyszedł czas by rozejrzeć się za czymś do jedzenia.
W restauracji nazwy dań nic mi mówiły.
Nie miałam pojęcia co zamówić i to było widać. Kelner podszedł do mnie i wskazał na pozycję w karcie.
Po chwili dostałam dosę, a później chai. Jedzenie było pyszne.
W Bangalore spędziłam jeszcze kilka dni obserwując ludzi i zwiedzając miasto.
Nauczyłam się przechodzić przez ulicę.
Wiedziałam już że Indie mocno tętnią życiem, są intensywne, hałaśliwe i nieprzewidywalne.
Byłam w miejscu pełnym kontrastów, gdzie bieda miesza się z bogactwem.
Moja głowa była pełna nowych wrażeń i wciąż czułam się onieśmielona.
Moim następnym przystankiem był Mysore .